Gra Wyobraźni w post apokaliptycznym Świecie Neuroshimy
"Mamoru, nie mierz do gości." - zaśmiała się dziewczyna i przytuliła do kota. Podrapała go czule za uchem, a on wydał głośny pomruk i polizał ją po policzku. Był duży, kiedy stała sięgał jej prawie do pasa. Motoko i kot równocześnie zeskoczyli z maski samochodu. Motoko będąc jeszcze na czworaka spojrzała drapieżnie na mężczyznę i uśmiechnęła się. Mamoru jeszcze jej takiej nie widział. Spojrzała na koto i wymruczała "Prowadź." i ruszyła szybko za zwierzakiem.
Offline
Kocisko pokierowało Motoko dość daleko na północ. Mamoru nie miał innego wyjścia jak wsiąść w samochód i pojechać za nimi. Po jakichś 40 minutach dość intensywnego marszu Motoko, wszyscy znaleźli się przy małym obozowisku gdzie obok drugiego praktycznie identycznego kota siedziała mała dziewczynka. Była bardzo blada, jej włosy były praktycznie białe, a oczy wściekle niebieskie. Miała niecałe 160 cm wzrostu i była równie zwinna co Motoko. Kiedy zobaczyła Motoko krzyknęła "Piątka!" i rzuciła jej się na szyję. Dziewczynka miała może 14-15 lat i była zaprzeczeniem wszystkiego co Mamoru do tej pory widział. Mały albinos samotnie na pustyni, w dodatku z dwoma wielkimi kotami. Kiedy Dziewczęta siedziały razem drugi kot zniecierpliwiony podszedł do Motoko i zaczął domagać się uwagi. Kobieta pogłaskała go po pyszczku i znowu wymruczała wręcz "Witaj Marudo. Jak się masz?" Małe Białe Coś wyjrzało zza ramienia Motoko i popatrzyło na Mamoru "O masz Scotta!" - zaśmiała się. Motoko wstała i złapała dziewczynkę za rękę "Sam, chcę Ci kogoś przedstawić. Mamoru to sam. Sam, Mamoru." Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie po czym wyciągnęła rękę w geście powitania, syknęła i szybko ją cofnęła. Kot za nią prychnął i otarł się oj ej jedną nogę. Natychmiast pojawił się drugi, który otarł się o nogę Motoko "A to są Maruda i Zgrywus." powiedziała Motoko wskazując zwierzęta i rzucając zaniepokojone spojrzenia na dziewczynę. Ta zauważając jej spojrzenie rzucił tylko "To nic takiego. Wypadek przy pracy."
Obóz dziewczyny był całkiem zmyślnie rozstawiony, Mamoru ocenił to już na początku wprawnym okiem. Ktoś ją musiał tego nauczyć. Od razu zauważył miejsce gdzie mógłby zaaranżować dodatkowe miejsce na postój dla siebie i Motoko.
Offline
O masz Scotta.. piątka.. - te dwa wyrażenia najbardziej zaintrygowały Mamoru. Widać, Inżynier ma dziwne zboczenie, by większość Swych tworów kreować na bazie.. kota.
Po tej małej scence.. z wyciągnięciem i zabraniem ręki.. i syczeniem Mamoru złożył ręce w pozycji zamkniętej i bez słowa czekał na dalsze wyjaśnienie. Jego postawa i mimika wyrażały zainteresowanie, ale nie ciekawość. Widać było, że zamierzał do całej tej sprawy podejść z dużym dystansem. Nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że te osobniki wiedzą o nim sporo. Sam z kolei nie miał na ich temat zbyt dużo informacji.
Offline
- "Powinniśmy być tu bezpieczni. W pobliżu nie ma nikogo, kto by mógł nas zaatakować. Zgrywus wyczuł Twój zapach, dlatego do Ciebie pobiegł. Co Ty tutaj w ogóle robisz? Kiedy się ostatnio widziałyśmy walczyłaś o to, żeby wyjść..." - Sam urwała w pół zdania...
- "Kiedy ja ostatnio widziałam Ciebie wróciłaś po spaleniu jednego z biokomputerów i zniszczeniu wszystkich danych. Inżynier nie był zadowolony. Jak udało Ci się..."
- "Wyjść? Był zachwycony symbiozą między mną a maluchami." - wskazała koty - "To zabawne, w końcu sam to tak zaprojektował. Zgodził się tym razem świadomie wypuścić w świat. Nawet angielski umiem." - zaśmiała się delikatnie - "W co Ty się wplątałaś Five*? Co on ma z tym wszystkim wspólnego? Przecież jego rodzaj łapie nas i przekazuje dalej. Traktuje jak cenny towar, który można zbadać i wykorzystać to co akurat się mu przyda..." - po tych słowach zapanowała cisza. Koty lekko się najeżyły i przyjęły pozycje gotowe do ataku, czy właściwie obrony kobiet. Motoko podniosła się bardzo powoli i podeszła do Mamoru. Uśmiechnęła się do dziewczynki i powiedziała "To skomplikowane, Sam." i pocałowała Mamoru bardzo namiętnie. Dziewczynka tylko zagwizdała ze zdziwienia, a koty odrobinę się rozluźniły.
* Wcześniej nazwała ja Piątką, teraz Five; łatwiej pisać mi Five, więc od tej pory tej formy będę używać;
Ostatnio edytowany przez Linka (2011-10-25 23:58:46)
Offline
Mamoru z kolei, praktycznie wogóle się nie rozlużnił. nawet namiętny pocałunek nie pomógł. tak oto miał przed sobą czwórkę dzieci Inźyniera. Motoko ufał bezgranicznie. pozostałej trójce wogóle. tym bardziej potym jak usilnie starała się go przekonać Motoko, źe jej stwórca widzi w nim statystyczne zagroźenie. Statystycznie, to nic nie stoi na przeszkodzie temu, by ta trójka miała za zadanie wyeliminować go i zabrać Motoko spowrotem do Inźyniera. W końcu, jeźeli jest tak, jak twierdzi jego ukochana inźynier nie mając uczuć nie musi brać pod uwagę tego jak by tym skrzywdził Swoją córkę.
Mamoru nadal bez słowa obserwował zachowanie nowopoznanych. A z ich ruchów wyciągał analogię. W końcu widział juź niejednokrotnie jak porusza się Motoko.
Offline
Panie usiadły sobie spokojnie i zaczęły się śmiać. Właściwie nie rozmawiały, a głaskały Koty i cieszyły się ze spotkania. W pewnym momencie jeden z Kotów ustał przed nią patrząc w oczy i polizał w noc. Kotka lekko zmarszczyła nosek i dmuchnęła zwierzakowi w jego. Kot położył uczy po sobie, a głowę złożył na jej kolanach. Kiedy Motoko nie wytrzymała, przytrzymała małą i obejrzała co jej jest. Okazało się że mały wypadek przy pracy nie był wcale taki mały, ponieważ całe ramię i bark dziewczyny pokryte było drobnymi ranami i poważnymi poparzeniami. Motoko pokiwała tylko głową "Co znowu wysadzałaś?" Dziewczynka skrzywiła się i nic nie odpowiedziała. Puściła tylko oczko do Mamoru.
Offline
Mamoru nadal miał nieprzyjemne odczucie co do całego tego zamieszania.
Banda maszyn zachowująca się jak stado pieprzonych kotów. - pomyślał z wyrzutem. Na oczko do małej zareagował ledwie widzialnym podciągnięciem brwi.
Motoko widocznie bawiła się dobrze. Nie było wiec sensu odbierać jej tej chwili. Niech się cieczy.
Mamoru po chwili bez słowa udał się do samochodu, by tak jak to miał ostatnio w zwyczaju odpalić kilkanaście już zgromadzonych przez podróż komputerów i zacząć intensywną pracę nad kolejnymi programami, które w przyszłości mają mu pozwolić dostać się do Bunkra na zasadach, które on sam będzie ustalał.
Scott Pilgrim jest modelem wyposażonym w bardzo dużo umiejętności - pomyślał - zdaje się, że Ojczulek nie przewidział, że któryś z nas może się zbuntować. Jeszcze kilka tygodni temu, gdy Mamoru zaczynał pisanie programów miał tylko podstawową wiedzę na ten temat. Chciał napisać prosty program dostępowy z uprawnieniami administratora. Okazało się jednak, że wraz z pracą nad tym projektem informacje zawarte gdzieś w jego matrycy pamięciowej udostępniały mu coraz to rozleglejsze informacje na temat systemów zarządzania projektami testowymi molocha oraz nowymi możliwościami, jakie daje kreatywne programowanie w kodzie źródłowym.
Motoko nigdy nie pytała o powód i cel pracy Mamoru, wolała nie wracać do tematu. Tak samo jak i on. Raz tylko ze zdziwienia zapytała, po co mu ciągle nowe i nowe sprzęty. Odpowiedź była prosta. Wraz z wciąż rozrastającą się strukturą aplikacji które tworzył, potrzebował coraz większej mocy obliczeniowej, którą osiągał, przez połączenie rdzeni procesorów danych komputerów oraz zwykłej przestrzeni dyskowej. Gdyż generowany przez niego i automaty generujące kod, które napisał potrzebowały coraz większe zasoby pamięciowe. Wiedział też, że nie wie jeszcze wszystkiego. Gdzieś pod progami jego świadomości już kiełkowały informacje o kolejnych możliwościach. W jednym ze snów jaki miał ostatnio ukazała mu się też wizja zamrażarki. Ale nie tej, do której na siłę wpychany jest przez siły Molocha. Jego własną, tą którą sam zbuduje, by gdy przyjdzie czas złamać zabezpieczania i jeszcze raz wrócić do bunkra. Demony, które go ścigają.. Demonami, które pokona.
Offline
Motoko nie pozwoliła Mamoru długo siedzieć w aucie. Wyciągnęła go sprzed monitora. Jej oczy lśniły ze śmiechu. Widać było, że panie dogadują się bez słów. Szybko przyrządziły jakieś pożywienie. Okazało się, że koty bardzo dobrze polują, bo posiłek składał się ze świerzo upieczonego mięsa jakiegoś bliżej nieokreślonego zwierzęcia. Smakowało świetnie, co zdecydowanie zaskoczyło Mamoru. Kolejnym zaskoczeniem było kiedy jeden z kotów zaczął obwąchiwać Mamoru. Zachowywał się jakby rozumiał co się woku niego dzieje i robił to bardzo powoli. Jakby sprawdzał z czym ma do czynienia. Kiedy skończył zamruczał i podszedł do Motoko, która uśmiechnęła się i szepnęła mu coś do ucha. W końcu spojrzała na Mamoru, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić "Sam jest... Cóż... osobą, która... Chodzi o to, że urodziłyśmy się mniej więcej w jednym czasie. Obu na Inżynier wplótł w kod genetyczny trochę DNA kota. Ale to już chyba zdążyłeś zauważyć? Mamy podobny zestaw umiejętności, chociaż ja jestem bardziej lekażem ona chemikiem. Robi naprawdę świetne materiały wybuchowe i jest niezastąpiona jeśli chcesz się czegoś głośno i skutecznie pozbyć." - uśmiechnęła się do małej, która trzymała głowę na jej ramieniu - "Sam została wypuszczona w świat kompletnie nie wiedząc kim jest. Mały albinos w dzisiejszym świecie. Jej wysoka inteligencja i wrodzony urok osobisty sprawił, że ludzie po prostu jej pomagali. Nie znała nawet dobrze angielskiego. Porozumiewała się śmiesznymi cytatami ze starych filmów. A Koty... Cóż, Inżynier chciał coś sprawdził, więc aktywował 'Projekt Alice' kiedy ponownie ja złapał. Jesteśmy czymś co mógłbyś nazwać sądami. Zbieramy dla niego informacje o tym jak wygląda świat, jak się zmienia. Korzysta z naszej pamięci. Z doświadczeń. Między innymi. Chce poznać ludzi i Molocha. Nie wiem czemu. On chyba po prostu lubi dużo wiedzieć. Mawiają, że wiedza to potęga, prawda? Masz jakieś pytania?" zakończyła opowieść.
Offline
Masz jakieś pytania - powtórzył sobie w głowie Mamoru.. jak on ni znosił tego sformułowania. Oznaczało to w prostej linii, dostałeś Swój zestaw informacji, teraz może uda Ci się coś więcej wyciągnąć, jak jesteś kreatywny. Mamoru nigdy nie był dobry w zadawaniu pytań, przynajmniej nie osobą, którym nie chciał nic zrobić. Osobą nad którymi nie miał przewagi władzy nad jego życiem i śmiercią. Chodź to już raczej przeszłość i należy zapewne zacząć uczyć się umiejętności związanych z nową sytuacją.
Tak jedno kochanie - zaczął spokojnie - czy jeszcze coś Twoim zdaniem jest w tym wszystkim wartę mojej uwagi i warto było by mi powiedzieć?
Offline
Nie wiem co mogłoby Cię zainteresować. Hmmm... Chociaż to, że Sam jest połączona z Kociakami jest chyba dość istotna kwestia...
Offline
"Mnie interesuje kim TY jesteś?" - zza pleców Mamoru odezwał się męski głos. Kiedy się odwrócił zobaczył stojącego za nim i opierającego się niedbale o skałę Indianina. Miał nagą klatkę piersiową, długie czarne włosy i ciemne oczy. Widać było, że mężczyzna był silny. Jego muskulatura nie pozostawiała nic do życzenia. Patrzył na zebranych surowym spojrzeniem. Obok niego siedział olbrzymich rozmiarów wilk. Mężczyźnie sięgał prawie do pasa, co było naprawdę osiągnięcie, ponieważ był on wzrostu Mamoru. Może nawet był ciut wyższy. Wilk zawarczał cicho, ale nie poruszył się z miejsca. Przez chwilę w dłoni nieznajomego mignął nów. Motoko podniosła się bardzo ostrożnie i popatrzyła na przybysza.
Offline
Tego wszystkiego było już za wiele. Najpierw koty, teraz jakiś indianiec. Mamoru był wyraźnie podirytowany i bynajmniej nie zamierzał oddawać pola.
- Może warto by było najpierw się przedstawić, nim wysnuje się jakieś żądania - powiedział chłodno, cały czas spoglądając mężczyźnie w oczy.
Offline
Mężczyzna nawet nie drgnął. Patrzył tak chłodnym spojrzeniem, że inna osoba na miejscu Mamoru cofnęła by się o kilka kroków w tył. "Jesteś na moim terytorium, więc to Ty powiedz mi co tu robisz."Mamoru już miał odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą kiedy Sam podeszła do wilka i wtuliła głowę w jego sierść na szyli i przytuliła się do niego. Wilk od razu się rozluźnił, Koty natomiast się nastroszyły. Mężczyzna wywrócił oczami i zwrócił się do niej: "Prosiłem Cię, żebyś tego nie robiła... Kim są Ci ludzie? Dziewczyna odkleiła twarz od zwierzęcia i odpowiedziała: "To... Moja siostra i ... Mamoru. - odpowiedziała szczerze.
Offline